Nowy program profilaktyki nie poprawi sytuacji zdrowotnej Polaków
Dr Zbigniew J. Król z Zakładu Zdrowia Publicznego Wydziału Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu nie spodziewa się, że program przyniesie pożądany efekt, podobnie jak – w jego ocenie – nie sprawdziła się idea bilansu 40-latków.
Program „Moje zdrowie – bilans zdrowia osoby dorosłej” zakłada więcej badań laboratoryjnych, związanych z diagnostyką m.in. chorób sercowo-naczyniowych czy onkologicznych. Będzie także dostępny szerszej grupie osób, bo skorzystać z niego będą mogli już 20-latkowie - przypomniano w komunikacie uczelni.
"Zdrowi dorośli w wieku 20-45 lat rzadko odwiedzają lekarzy, a jeszcze rzadziej poddają się badaniom, jeśli nic im nie dolega. Mamy na to liczne dowody w postaci podsumowań rezultatów programów profilaktycznych, adresowanych do młodych ludzi na całym świecie. Takie programy po prostu nie przynoszą efektów. W przypadku tej grupy znacznie większy sens ma organizowanie badań przesiewowych w miejscach, w których ci ludzie bywają” – powiedział dr Król.
Jego zdaniem, młody człowiek nie przyjdzie do przychodni, ale można go nakłonić do badania na uczelni czy przy okazji koncertu.
Ekspert Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu za absolutnie chybione uważa włączenie do programu dzieci, w ramach diagnozowania hipercholesterolemii rodzinnej. W jego opinii jest to zupełnie niepotrzebne, bo dzieci mają swoje bilanse i nie ma konieczności dublowania badań i stwarzania dodatkowych barier, w tym stresu spowodowanego kolejną wizytą u lekarza.
Zdaniem eksperta, lepsze rezultaty przynoszą programy przesiewowe, kierowane do konkretnych grup ryzyka, w ramach których wykonuje się określone badania. Takim przykładem może być program profilaktyki raka jelita grubego, w którym pacjenci korzystają z refundowanej kolonoskopii, czy też przesiewowa mammografia u starszych kobiet, dzięki której można wykryć zmiany nowotworowe we wczesnym stadium. Jednak i takie programy – choć cenne z punktu widzenia jednostki i potencjalnie pozytywnym wpływem na zdrowie całej populacji, wciąż nie osiągają zakładanych wskaźników uczestnictwa.
"O fiasku dotychczasowych działań profilaktycznych w Polsce świadczą twarde dane. Jaki powinien być ich efekt? Z założenia jest to wyższa średnia życia, przeżywanego w dobrym zdrowiu. To ważne, bo celem jest nie tylko metrykalnie dłuższe życie, ale także jego dobra jakość. Tymczasem ten wskaźnik u nas nie rośnie od lat" - podkreślił dr Król.
Jego zdaniem, brakuje działań kompleksowych, w które byłby zaangażowany nie tylko resort zdrowia, ale także inne organy państwa. "Lekarze rodzinni mają do spełnienia ogromną rolę w profilaktyce, ale ten ciężar nie może spoczywać wyłącznie na ich barkach. Zwłaszcza w sytuacji, gdy lekarze w przychodniach podstawowej opieki zdrowotnej są przeciążeni i w niektórych okresach roku (sezony infekcyjne) zwyczajnie nie mają czasu na profilaktykę" – czytamy w komunikacie.
Lekarz dodał, że od dawna wiadomo, dlaczego Polacy nie żyją dłużej, a ich kondycja nie jest coraz lepsza. Nikotyna, zła dieta połączona z brakiem ruchu oraz alkohol – oto główne przyczyny braku wydłużania życia w dobrej jakości w Polsce.
"Żeby wyeliminować te czynniki ryzyka z populacji, nie wystarczy tworzenie kolejnych programów profilaktycznych, opierających się na badaniach diagnostycznych. Nie wystarczy także sama edukacja zdrowotna, realizowana w oderwaniu od całego systemu. Powinny to być naczynia połączone, co wymaga zaangażowania wielu instytucji” - podsumował dr Król.(PAP)
ros/ bar/ agz/
