Poznań: ruszył proces ws. zabójstwa sprzed niemal 30 lat; ciała Marka M. do dziś nie odnaleziono
Sprawa ma swój początek w 1998 roku. Wtedy, w kwietniu wszczęto poszukiwania zaginionego Marka M. Wówczas nie udało się go odnaleźć i ustalić co się z nim stało. Dopiero kilkanaście lat później do śledczych dotarły nowe dowody i ponownie przeanalizowano też zebrane już wcześniej dane. Po niemal 30 latach śledczy ustalili, że Marka M. zamordowano.
Na podstawie wyjaśnień podejrzanego Piotra Z., a także zeznań świadków odtworzono ostatnie godziny życia zaginionego Marka M. Ustalono, że został on wywieziony do lasu w okolicy Rożnowa i Kowanówka. Tam pozbawiono go życia, dusząc i uderzając metalowym lewarkiem w głowę. Ciało zamordowanego ukryto, a należące do niego rzeczy wyrzucono do rzeki. Motywem zabójstwa miała być chęć zatuszowania udziału Piotra Z. i Macieja P. w procederze wyłudzania pieniędzy z banków za pomocą czeków bez pokrycia. Kierując do sądu akt oskarżenia w tej sprawie, w sierpniu tego roku, prokuratura podkreślała, że mimo zakrojonych na szeroką skalę czynności poszukiwawczych z udziałem biegłych, do chwili obecnej nie odnaleziono zwłok Marka M.
O dokonanie zabójstwa prokuratura oskarżyła dwóch mężczyzn, 52-letniego obecnie Piotra Z. i 53-letniego Macieja P. We wtorek przed Sądem Okręgowym rozpoczął się ich proces.
Piotr Z. ps. Krzywy przyznał się w sądzie do zabójstwa Marka M. To właśnie on po latach sam powiadomił śledczych, że dokonał zbrodni. We wtorek w sądzie odmówił jednak składania wyjaśnień, na tym etapie postępowania sądowego. Podtrzymał jednak wszystkie poprzednie wyjaśnienia składane przed śledczymi.
Piotr Z. odsiaduje obecnie długoletni wyrok za inne przestępstwa. W poprzednich wyjaśnieniach, odczytanych przez sąd, Piotr Z. mówił: „wyjaśnienia to moja inicjatywa. Ja chciałbym rozliczyć się z przeszłością. Wyjaśniam swobodnie, nie działając pod niczyją presją. Przyznaję się do popełnienia zarzucanego mi przestępstwa zabójstwa”.
- Nie pamiętam dnia ani miesiąca zdarzenia. To był rok 1998, wiosna. Pamiętam oczywiście samo zdarzenie. Ja poprzez uduszenie odebrałem życie Markowi M. w lasach obornickich, na wysokości Kowanówka. Nie chciałbym odpowiadać na pytanie czy działałem sam, czy z kimś innym. Nie w tym momencie. Chciałbym zacząć od wskazania miejsca zakopania zwłok Marka M. Na tamten czas był to zagajnik; młoda część lasu jakieś 1,5 km od wsi Kowanówko – mówił i dodał, że tam właśnie, przy drodze, zakopał ciało.
Oskarżony wskazał, że między nim a Markiem M. doszło do kłótni dotyczącej rozliczeń finansowych. Następnie oskarżony – jak przyznał – udusił mężczyznę. Po zabójstwie ciało zostało na miejscu zbrodni, a oskarżony pojechał do sklepu po łopatę. Kiedy wrócił, zakopał ciało, a rzeczy osobiste ofiary i łopatę wrzucił do rzeki.
Drugi oskarżony, Maciej P. nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień.
Sąd przesłuchał we wtorek także pierwszych świadków w sprawie, w tym matkę Marka M. Starsza kobieta – mimo upływu wielu lat od zdarzeń z 1998 roku - wciąż bardzo przeżywa tamte dni, trudno jej było mówić. W sądzie była bardzo zdenerwowana, płakała. Przed złożeniem zeznań ze łzami o czach pytała oskarżonych dlaczego odebrali jej syna.
Zeznania składała także córka Marka M., oskarżycielka posiłkowa w sprawie. Kiedy zaginął jej ojciec miała dwa lata. - Chciałabym się dowiedzieć dlaczego ten pan to zrobił i pozbawił mnie możliwości posiadania taty, tych emocji; Dnia Taty, możliwości spędzania razem świąt, czy zadzwonienia w ogóle do niego. Ja tej możliwości nie miałam całkowicie, bo mi to zabrano. Cały czas nie wiedziałam co się dzieje, byłam wmieszana w poszukiwania na zasadzie takiej, że było mi mówione, że jedziemy na grzyby - a szukaliśmy tak naprawdę ciała taty, bo był zatrudniony jasnowidz – mówiła.
- Ja nawet przez to, że on nie był uznany za zmarłego, nie mogłam do 18 r.ż. wyjechać nigdzie za granicę, bo nie mogłam wyrobić paszportu. Tak naprawdę nie miałam dzieciństwa – dodała.
Młoda kobieta wspominała, że przez lata temat taty był dla niej bardzo trudny. Dopiero kiedy sprawą ponownie zainteresowali się śledczy, a ona sama była już nastolatką, zaczęła pytać mamę o tamte zdarzenia. – Bałam się dzisiejszego spotkania, tego, żeby spojrzeć w oczy tym osobom. Ale cieszę się, że to w końcu ruszyło i mam nadzieję, że będzie sprawiedliwość taka, jaka powinna być – powiedziała.
Sąd przesłuchał we wtorek także ówczesną partnerkę Marka M., matkę oskarżycielki posiłkowej. Kobieta powiedziała w sądzie, że w dniu zaginięcia mężczyzny dzwonił on do niej ok. południa – to był jej ostatni kontakt z Markiem M. Kiedy wieczorem nie miała już z nim żadnego kontaktu, pojechała do oskarżonego Piotra Z., którego poznała już wcześniej, i pytała, czy wie co się dzieje z Markiem. Według jej relacji, oskarżony był spokojny, nie zdenerwowało go dopytywanie. Odpowiedział jej, że „Marek uciekł z pieniędzmi, nie ma go”.
Po latach do kobiety odezwała się ówczesna partnerka Piotra Z. W wiadomościach SMS przyznała m.in., że „ona wie, że to on go zabił”. Wskazała także, że oskarżony Piotr Z. powiedział jej kiedyś, kiedy przejeżdżali w okolicach Kowanówka, że „tam właśnie, w tym lesie jest zakopany” - chodziło o Marka M.
Na następnej rozprawie przesłuchiwani będą kolejni świadkowie. (PAP)
ajw/ agz/
Polska, Poznań




