Rzecznik prezydenta: strona rządowa insynuuje, że KPRP ogranicza jej dostęp do przygotowań ws. szczytu G20
Rzecznik prezydenta został zapytany przez dziennikarzy w Pałacu Prezydenckim, kto koordynuje przygotowania Polski do udziału w przyszłorocznym szczycie G20, który odbędzie się w USA.
Stwierdził, że sytuacja jest „bardzo prosta”. - Znowu jest to insynuacja ze strony rządu, że urzędnicy pana prezydenta ograniczają w jakiś sposób dostęp do informacji, do wiedzy, do organizacji spotkania, które odbędzie się w przyszłym roku w grudniu na Florydzie w ramach szczytu G20 - powiedział.
Leśkiewicz powiedział, że zaproszenie do udziału w przyszłorocznym szczycie organizacji zostało wystosowane przez amerykańską administrację do prezydenta Karola Nawrockiego i - jak dodał - jest ono wynikiem rozmów prezydent Nawrockiego i prezydenta USA Donalda Trumpa w Białym Domu na początku września.
Innym efektem tych rozmów, jak mówił Leśkiewicz, było zaproszenie przedstawiciela Kancelarii Prezydenta do pełnienia roli „szerpy”, którego zadaniem będzie reprezentowanie Polski na spotkaniach przygotowawczych do szczytu, a został nim szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz. Dodał później, że Przydacz będzie jedynym polskim „szerpą”. Szef prezydenckiego BPM od początku tygodnia przebywał w Waszyngtonie, gdzie brał udział w rozmowach dotyczących organizacji przyszłorocznego szczytu G20.
- Warto zapytać, co robiła polska ambasada, która otrzymała informacje, otrzymała materiały dotyczące udziału przedstawiciela Polski. Dlaczego nie przekazywała tych informacji Kancelarii Prezydenta? Dlaczego MSZ też nie przekazywał informacji, które otrzymywał z Waszyngtonu, że przedstawicielem Polski na spotkanie organizacyjne szczytu G20 jest reprezentant pana prezydenta? - pytał Leśkiewicz.
Dodał zarazem, że Przydacz pozostaje w stałym kontakcie ze stroną rządową, w tym z wiceszefem MSZ Marcinem Bosackim, w kwestii G20. - (Marcin Przydacz) dzisiaj wraca do Polski, na pewno niezwłocznie po przylocie zostanie sporządzona stosowna notatka, która trafi do MSZ - powiedział rzecznik prezydenta.
Według niego, w środowym spotkaniu przygotowawczym dotyczącym szczytu G20 udział brali przedstawiciele Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Ministerstwa Finansów oraz Narodowego Banku Polskiego. - To łatwo sprawdzić, zatem proponowałbym nie wierzyć do końca w to wszystko, co mówią przedstawiciele rządu, bo bardzo często nie ma to oparcia w żadnych faktach - powiedział. Zaznaczył ponadto, że w kolejnych spotkaniach przygotowawczych także będą obecni przedstawiciele rządu.
- Oczywistym jest, że w sprawach wykonawczych, w tych sprawach, które będą później realizowane jako ustalenia szczytu G20, kluczową rolę będzie odgrywał polski rząd, no bo to działania, które należą kompetencyjnie do polskiego rządu - dodał.
O możliwym udziale Polski w pracach grupy G20 mówi się od kilku miesięcy. G20 grupuje 19 państw, UE i Unię Afrykańską, które odpowiadają za ok. 85 proc. światowego PKB. Grupa nie ma stałego sekretariatu i nie podejmuje wiążących decyzji, ale stanowi kluczową platformę rozmów o globalnych wyzwaniach gospodarczych. Przewodnictwo w grupie w grudniu br. przejęły Stany Zjednoczone.
Jak podała wtorkowa „GW”, rząd zaproponował, aby udział Polski w G20 koordynowało „dwóch tzw. szerpów: wiceminister spraw zagranicznych Marcin Bosacki i szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta Marcin Przydacz”. „Otoczenie prezydenta znowu poskarżyło się w Białym Domu. W efekcie z Waszyngtonu przyszła odpowiedź, że Amerykanie chcą rozmawiać o przygotowaniach tylko z Przydaczem. Prezydencki minister tym faktem zdążył się pochwalić na platformach społecznościowych” – powiedziało cytowane przez „GW” źródło z kręgów rządowych.
Premier Donald Tusk mówił w czwartek na briefingu w Brukseli, że rząd jest odpowiedzialny konstytucyjnie za prowadzenie polityki zagranicznej i że format G20, przygotowanie do udziału w nim, to jest domena rządu. Podkreślił, że rząd nie będzie „robił niczego, co by naraziło Polskę na straty” i zaznaczył, że skoro „pan Przydacz pojechał do Stanów Zjednoczonych”, to oczywiście otrzymał od strony rządowej potrzebne materiały. - Rząd nie będzie w niczym przeszkadzał. Ale nie będę akceptował sytuacji, w której w każdym dowolnym momencie prezydent i jego ludzie będą chcieli zmieniać ustrój siłą faktów albo podstępem czy intrygą. To jest po prostu niedopuszczalne i wbrew polskim interesom” - powiedział premier.
Leśkiewicz zapytany został również o przyczyny nieobecności wojskowego attaché przy ambasadzie RP w Waszyngtonie gen. Krzysztofa Nolberta na spotkaniu delegacji BBN z przedstawicielami amerykańskiej administracji, które miało miejsce na początku września w USA. Odpowiadając zaznaczył, że spotkanie to było organizowane przez BBN i udział w nim brali przedstawiciele Biura oraz Pentagonu; gen. Nolbert - jak powiedział Leśkiewicz - miał nie uczestniczyć w przygotowaniach do niego. - Zatem to jest sztucznie wywoływany po raz kolejny konflikt na linii rząd-prezydent - ocenił.
Szef MON, wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział w środę, że niedawne niewpuszczenie polskiego attaché w Stanach Zjednoczonych na spotkanie w Pentagonie, które ten przygotował i „zatrzaśnięcie przed nim drzwi” jest „chamstwem i złym działaniem”. - Wszystkie te sprawy wyjaśniłem i mam nadzieję, że się więcej nie powtórzą - powiedział w radiu TOK FM. (PAP)
iwo/ mok/
Polska, Warszawa




