Premier: format G20 to jest oczywiście domena rządu
Przebywający w Brukseli na szczycie UE premier został zapytany na briefingu prasowym o udział szefa prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcina Przydacza w zorganizowanym w Waszyngtonie pierwszym spotkaniu przygotowawczym przed przyszłorocznym szczytem G20, w którym ma wziąć udział Polska.
- Rząd jest odpowiedzialny konstytucyjnie za prowadzenie polityki zagranicznej. Ten format G20, jego przygotowanie, to jest oczywiście domena rządu. Mówimy o sprawach, które są wyłączenie w dyspozycji i decyzji rządu - powiedział Tusk.
Zaznaczył, że nieważne, iż to on jest premierem, tylko „o respektowanie konstytucji i elementarnych zasad polskiego ustroju”. „Więc ja nie pozwolę na to, żeby ze względu na wybujałe ambicje albo chęć dokuczania nam czy z jakichś innych powodów, Pałac Prezydencki gwałcił konstytucję. Nie i koniec” - oświadczył premier.
Ale podkreślił zarazem, że nie będzie „robił niczego, co by naraziło Polskę na straty” i zaznaczył, skoro „pan Przydacz pojechał do Stanów Zjednoczonych”, to oczywiście otrzymał od strony rządowej potrzebne materiały.
- Rząd nie będzie w niczym przeszkadzał. Ale nie będę akceptował sytuacji, w której w każdym dowolnym momencie prezydent i jego ludzie będą chcieli zmieniać ustrój siłą faktów albo podstępem czy intrygą. To jest po prostu niedopuszczalne i wbrew polskim interesom” - powiedział Tusk.
Dodał, że w tej kwestii „nie może być mowy o kapitulacji”. - Bo nie mówimy o swoim interesie, rządowym czy moim, jako premiera, tylko o konstytucyjnym ładzie. Mamy kolejnego prezydenta, który się uparł, żeby konstytucję naruszać albo wręcz gwałcić - ocenił premier.
Szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta Marcin Przydacz przyjechał do Waszyngtonu na początku tygodnia w związku z przygotowaniami do szczytu grupy G20 - skupiającej najsilniejsze gospodarki świata - w 2026 r.
Przydacz mówił w poniedziałek m.in., że „oczywiste jest, że są w grupie G20 takie państwa, które chętnie by widziały nas także i w przyszłych spotkaniach”, ale i takie, które „nie są powszechnie znanymi demokracjami, które patrzą na polski udział nieco inaczej”. Podkreślił, że potrzeba więc dużej aktywności dyplomatycznej i dodał, że liczy w tej sytuacji na konstruktywną współpracę ze stroną rządową. Zaznaczył też, że w jego delegacji uczestniczą przedstawiciele MSZ.
Jak podała wtorkowa „GW”, rząd zaproponował, aby udział Polski w G20 koordynowało „dwóch tzw. szerpów: wiceminister spraw zagranicznych Marcin Bosacki i szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta Marcin Przydacz”. „Otoczenie prezydenta znowu poskarżyło się w Białym Domu. W efekcie z Waszyngtonu przyszła odpowiedź, że Amerykanie chcą rozmawiać o przygotowaniach tylko z Przydaczem. Prezydencki minister tym faktem zdążył się pochwalić na platformach społecznościowych” – powiedziało cytowane przez „GW” źródło z kręgów rządowych.
We wtorek Przydacz napisał w serwisie X, że Polska została „bardzo dobrze przyjęta” przez państwa G20 na pierwszym spotkaniu przygotowawczym przed szczytem tej organizacji, który ma odbyć się w 2026 r. na Florydzie. Dodał, że wierzy we współpracę ze stroną rządową w sprawie pełnej i trwałej obecności Polski w G20.
W środę szef BPM mówił m.in., że „bez względu na to, kto rządził, dzięki polskiej pracowitości, dobrej etyce pracy, innowacyjności, edukacji, odwadze udało się zbudować polską markę”. Powiedział też, że „nie byłoby nas dzisiaj na tych spotkaniach G20, gdyby nie bezpośrednie zaproszenie ze strony prezydenta Trumpa, które pojawiło się w trakcie rozmowy” z prezydentem Karolem Nawrockim, który o nie zabiegał. (PAP)
mok/ sdd/
Polska, Bruksela




