Gdańsk: Rosjanie od wielu lat nie płacili za użytkowanie budynku przy ul. Batorego
W środę minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski poinformował, że podjął decyzję o wycofaniu zgody na funkcjonowanie ostatniego w naszym kraju rosyjskiego konsulatu w Gdańsku. Szef MSZ tłumaczył, że jest to reakcja na ostatnie akty dywersji na kolei, do których doszło 15-17 listopada na trasie Warszawa–Dorohusk. Jak dodał, nie oznacza to jednak zerwania stosunków dyplomatycznych z Rosją. Podkreślił też, że to „nie będzie pełna odpowiedź” polskiego rządu na ostatnie wydarzenia.
Następnego dnia rzecznik MSZ Maciej Wewiór poinformował PAP, że placówka musi zostać zamknięta do północy 23 grudnia br., a jego pracownicy muszą znaleźć się poza granicami Polski.
Konsulat Generalny Federacji Rosyjskiej w Gdańsku mieści się przy ul. Batorego w dzielnicy Wrzeszcz Górny. Jak przypomniał w rozmowie z PAP rzecznik prezydenta Gdańska Daniel Stenzel, dyplomaci z Kremla zajmują tę nieruchomość od czasów powojennych.
– W 1951 roku Polska Ludowa wraz ze Związkiem Radzieckim podpisała umowę o nieodpłatnym korzystaniu z tego budynku. Po upadku ZSRR i powstaniu samorządów budynek trafił na stan Skarbu Państwa. Miasto Gdańsk w tej sytuacji stało się jedynie inkasentem. Za konsulaty w Polsce odpowiada merytorycznie MSZ, za kwestie prawne Prokuratoria Generalna. Nasze kontakty z konsulatem zawsze odbywały się za pośrednictwem resortu spraw zagranicznych – wyjaśnił Stenzel.
Tymczasem rosyjska strona przez kolejne dekady traktowała willę przy Batorego jak swoją własność, powołując się na przekonanie, że stanowi ona formę rekompensaty za zniszczony w czasie wojny pałacyk przy Długich Ogrodach, gdzie mieściło się przedstawicielstwo dyplomatyczne ZSRR.
Po 2013 roku, kiedy urzędnicy zaczęli porządkować kwestie własności i zasady korzystania z nieruchomości, do miasta trafiły wytyczne Ministerstwa Spraw Zagranicznych nakazujące naliczanie opłat za korzystanie z nieruchomości. Konsulat nie regulował jednak żadnych należności i nie odpowiadał na wezwania.
– W 2017 roku, gdy Rosjanie nadal nie wnosili żadnych opłat, zwróciliśmy się do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Ówczesne MSZ potwierdziło istnienie umowy o bezpłatnym korzystaniu i wzięło na siebie uregulowanie sprawy. Do podpisania nowej umowy nie doszło, Rosjanie odmawiali. Dlatego resort ponownie nakazał nam dalsze naliczanie czynszu za bezumowne korzystanie z budynku – tłumaczył Stenzel.
Miasto bezskutecznie próbowało ściągać należności, których łączna kwota za lata 2013-2023 jest szacowana na około 5,5 mln zł, a wraz z odsetkami – kolejne 3 mln zł.
Ostatecznie sprawa trafiła do sądu. W rezultacie zapadł wyrok nakazujący Rosji zapłatę części zaległych opłat.
– W marcu 2025 roku zapadł w tej sprawie pierwszy wyrok, który się uprawomocnił. Zgodnie z nim Rosjanie mają nam zapłacić na początek blisko 400 tys. zł za korzystanie z budynku przy ul. Batorego. To pierwszy krok w formalnym odzyskaniu należności. Ponieważ cały dług jest znacznie wyższy, obecnie przygotowywany jest drugi pakiet roszczeń, opiewający na niemal 2 mln zł, ale to będzie zależało od rozwoju sytuacji – wyjaśnił rzecznik prezydenta Gdańska.
Dodał, że miasto przez cały czas działało zgodnie z wytycznymi MSZ, w ścisłej współpracy z administracją państwową.
Stenzel przypomniał też, że trzy lata temu miasto odebrało Rosjanom budynek przy ul. Długiej, który przez blisko 60 lat funkcjonował jako rosyjski ośrodek nauki i kultury. – Został on wyremontowany i dzisiaj znajduje się tam Dom Literatury, gdzie wolność słowa i kultury są faktem – podkreślił. (PAP)
anm/ ugw/
Polska, Gdańsk




